Adam Wielomski Adam Wielomski
398
BLOG

Toruńska równia pochyła

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 32

Konia z rzędem dam temu, kto zrozumie linię polityczną środowiska skupionego wokół Radia Maryja, czyli tych osób, które na falach tej rozgłośni wypowiadają się na tematy polityczne. Takiego galimatiasu i nonsensu jak przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, jeszcze na falach toruńskiej rozgłośni chyba nie było. W wyborach do PE Radio udzieliło jednoznacznego poparcia PiS-owi. Na falach RM prof. Jerzy Robert Nowak i dr Krzysztof Kawęcki propagowali poparcie dla „frakcji prawicowej” w PiS - tak jak gdyby w PiS były jakieś frakcje.

Sojusz środowiska toruńskiego z PiS zawiązał się w 2005 roku, gdy otoczenie o. Tadeusza Rydzyka poparło Kaczyńskich, rzucając słynne hasło „zatopienia Platformy Obywatelskiej”. Był to wtedy sojusz racjonalny z tej racji, że władze LPR nie były zainteresowane związkami z rozgłośnią, a naszemu krajowi groziła fala przyśpieszonej „europeizacji” i „pseudoliberalnego” socjalizmu w wykonaniu ekipy Donalda Tuska.

Podkreślmy tu jedną ważną rzecz: w 2005 roku doszło do nieformalnego sojuszu dwóch równoprawnych podmiotów: politycznego (PiS) i medialnego (środowisko RM). Nikt też nie miał wtedy wątpliwości, że jest to posunięcie taktyczne. Różnice ideowe obydwu środowisk były przecież olbrzymie. PiS był (i jest) rewolucyjną partią polityczną, czerpiącą z wolnomularskiego dziedzictwa polskiej lewicy niepodległościowej, szczególnie piłsudczyzny. To z tej tradycji czerpano hasła lustracjonizmu (refleks po jakobińskiej idei „republiki cnoty”) i rusofobii (tradycja insurekcyjna), a także laicko pojętej wizji państwa, patriotyzmu i cnót obywatelskich. PiS stanowił - i stanowi nadal – przeniesioną w XXI wiek tradycję powstańców, karbonariuszy i PPS-u. Tymczasem środowisko toruńskie było głęboko zanurzone w posoborowy katolicyzm społeczny, a politycznie zerkało w kierunku dziedzictwa Narodowej Demokracji. Dość przypomnieć, że wcześniej rozgłośnia toruńska była przez Jarosława Kaczyńskiego posądzana o „agenturalność”, a środowisko skupione wokół „Gazety Polskiej” po dziś dzień nie ukrywa swojej awersji do integralnego katolicyzmu.

W 2005 roku doszło więc do taktycznego sojuszu siły niepodległościowo-rewolucyjnej ze środowiskiem katolickim. Był to sojusz skierowany przeciwko demoliberalnej PO. To, że środowiska te do siebie nie przystają pokazały rządy PiS, która to partia wykazała się kompletną pogardą dla postulatów katolickich – mam tu na myśli wrogość kierownictwa PiS wobec zmiany konstytucji w kierunku zakazu zabijania dzieci nienarodzonych. Innym sporem był ten, który dotyczył medialnego linczu na abp. Stanisławie Wielgusie. Radio Maryja broniło posądzonego o rzekomą agenturalność hierarchy, podczas gdy Lech Kaczyński klaskał w katedrze na wieść o rezygnacji Arcybiskupa.

Wydawać by się więc mogło, że połączenie sił Torunia i Kaczyńskich miało charakter wyłącznie taktyczny i obydwie strony wcześniej czy później będą musiały wejść w spór w obliczu faktu całkowitego ignorowania przez Kaczyńskich postulatów katolickich. Tak się jednak nie stało.

Nie będę się wypowiadał o tym, co jest nadawane na falach Radia Maryja, gdyż radio to medium, które dla mnie nie istnieje i którego – prawdę mówiąc – nawet nie umiem obsłużyć. Ale praktycznie co ranek zaczynam dzień od intensywnej lektury on-line moich ulubionych stron internetowych i dzienników. Jedną z zakładek pośród „ulubionych” jest strona internetowa „Naszego Dziennika”. Czytuję, a przynajmniej przeglądam, tę gazetę codziennie. I ustawicznie, dzień za dniem, widzę jak ta gazeta oddala się od swojego pierwotnego charakteru i pierwotnej linii politycznej. Jeszcze w roku 2005 posiadała własną linię. Teraz tak nie jest. Dominują tu tematy „pisowskie”, takie jak lustracja, agenci, zagrożenie ze strony rosyjskiego militaryzmu, sprawa obrony stołka Saakaszwilego w Gruzji i „prozachodniej orientacji” na Ukrainie. Głównymi autorytetami politycznymi są niezmiennie posłowie PiS, którzy udzielają komentarzy dosłownie w każdej sprawie. To politycy PiS są cytowani, chwaleni i wielbieni. Na łamach „ND” wydarzenia komentują najbardziej skrajni propisowscy intelektualiści, jak np. Józef Szaniawski, którego obsesje antyrosyjskie praktycznie nie nadają się do komentowania. Na łamach „ND” dochodziło min. do tak absurdalnych sytuacji, że jednego dnia broniono abpa Wielgusa i negowano fakt jego rzekomej agenturalności, a następnego dnia wypisywano peany na rzecz Instytutu Pamięci Narodowej, jakby zupełnie nie dostrzegając, że za wywołaniem afery wokół abpa Wielgusa stoją ci sami ludzie, którzy mają wpływy w IPN. Podobną sprzeczność widać było w ostatnich wyborach do PE, gdy środowisko toruńskie popierało na Podkarpaciu niejakiego Tomasza Porębę („jedynka” PiS), jakby zapominając, że był on asystentem szefa IPN Leona Kieresa w czasie, gdy dokonał bezprecedensowego ataku lustracyjnego na o. Hejmo, którego środowisko toruńskie tak zajadle broniło!

Reasumując te rozważania dochodzimy do wniosku, że linia polityczna „ND” może zostać porównana do linii pochyłej. W 2005 roku między środowiskiem toruńskim a PiS-em była ideowa przepaść. W ciągu następnych czterech lat następowało ustawiczne zbliżenie stanowisk. Tenże „dialog ekumeniczny” nie polegał jednak na ustępstwach z obydwu stron. Nie było to tak, że środowisko toruńskie przyjęło jeden postulat PiS, a w zamian za to PiS przyjął jakiś postulat katolicki. Było zupełnie inaczej, co pokazuje ewolucja „ND”, który dzień za dniem przyjmował kolejne postulaty pisowskie, abdykując całkowicie ze swojej pierwotnej linii. Gdybym miał dziś określić linię polityczną tej gazety, to nazwałbym ją mianem takiej codziennej „Gazety Polskiej” przeznaczonej dla katolików. O ile oryginalna „GP” przeznaczona jest dla laickich lewicowych niepodległościowców, to „ND” przekształca się w pismo katolickich lewicowych niepodległościowców. Skończy się to tak, że Czytelnicy stwierdzą, że trzeba kupować oryginał, zamiast czytywać imitację.

Adam Wielomski

 

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka