Adam Wielomski Adam Wielomski
645
BLOG

Lech Kaczyński pikuje w dół

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 42

Piszę te słowa po ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego przez Lecha Kaczyńskiego. Nastąpiła ostateczna instytucjonalizacja naszego uczestnictwa w ramach Unii Europejskiej.

Nie ma już złudzeń. Wszystkie puszczane, przez Lecha Kaczyńskiego i polityków PiS, w kierunku eurosceptycznej prawicy „oczka” okazały się fałszywe. Wahania odnośnie ratyfikacji Traktatu były wielką mistyfikacją – przecież to Lech Kaczyński podpisał ten Traktat; przecież to Jarosław Kaczyński zmusił posłów PiS do głosowania za jego ratyfikacją w Sejmie. Teraz Lech Kaczyński go ratyfikował. Nie było to cichutkie złożenie podpisu przez polityka, który „nie chce, ale musi”. Była wielka pompa, wielka oprawa – Lech Kaczyński odtrąbił swój wielki sukces. I jest sukces: instytucjonalizacja eurosocjalizmu. A podpis złożył ostatni pogrobowiec polskiego, sanacyjnego socjalizmu: Lech Kaczyński.

Nikt, absolutnie nikt nie uwierzy już w „eurosceptyzycyzm” PiS i Lecha Kaczyńskiego. Nawet słuchaczy Radia Maryja nie da się przekonać do tezy, że PiS jest partią eurosceptyczną o charakterze „patriotycznym” i „prawicowym”. Nie wmówi im już tego nawet Jerzy R. Nowak! Nikt nie uwierzy już w „ściemy” Antoniego Macierewicza, że zbiera 50 podpisów pod wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego, aby tenże sprawdził zgodność Traktatu Lizbońskiego z polską konstytucją. To kolejna pijarowska akcja, mająca na celu stworzenie wrażenia, że PiS jest za Traktatem, ale jakby nie jest. Prawda jest brutalna: PiS jest za Traktatem Lizbońskim.

Prawdę tę – dla mnie oczywistą od dawna – zaczęli dostrzegać nawet zwolennicy PiS. Paweł Paliwoda, którego postrzegałem zawsze jako radykalnego pisowca („Gazeta Polska”, „Nowe Państwo”), pisze na swoim blogu: „Powiem wprost: Jeżeli prezydent Lech Kaczyński podpisze Traktat – choć do ostatka wierzę, że chęć niezrażania sobie mediów przed wyborami prezydenckimi nie przeważy nad niewątpliwym patriotyzmem prezydenta – już przez polski parlament przyjęty w 2008 roku (głównie głosami lewicowców z PO, PSL i SLD – ufam, że nawet ci politycy uczynili to bez wiedzy, co czynią), nie głosujmy na niego w wyborach prezydenckich! Warto, aby Pan Prezydent uświadomił sobie, że podpisując wybitnie niekorzystny dla Polski dokument, nie tylko nieco złagodzi zmasowany atak medialny na swoją osobę, ale może także stracić setki tysięcy, a może miliony głosów Polaków opowiadających się przeciw Traktatowi z Lizbony! W przypadku złożenia podpisu pod tym dokumentem przez prezydenta RP, ja swoje poparcie dla jego osoby wycofuję”.

Ciekaw jestem jak to stanowisko Lecha Kaczyńskiego i pozostałych polityków PiS wytłumaczone zostanie w RM? Jak fikuśnie i „dialektycznie” wytłumaczy to Jerzy R. Nowak? Nawet „Nasz Dziennik” nie umiał chyba objaśnić swoim czytelnikom zapowiedzi podpisu Traktatu, gdyż ograniczył się do suchego opisu zapowiadanych wydarzeń. Obok mamy wywiad z naukowcem związanym z uczelnia o. dra Rydzyka, gdzie mowa jest o „nieroztropności” i zbędnym pośpiechu. No bo co powiedzieć czytelnikom? Oświadczyć im, że linia polityczna „ND” – polegająca na fanatycznym popieraniu PiS jako partii katolickiej i niepodległościowej – właśnie kompletnie zbankrutowała?

Wraz z zapowiedziami podpisania Traktatu zbiegł się ciekawy sondaż prezydencki. Wynika z niego, że w 2 turze wyborów prezydenckich znajdą się Donald Tusk i Włodzimierz Cimoszewicz. Lech Kaczyński (19% poparcia) ma wielkie szanse, aby nie znaleźć się w 2 turze. Pamiętajmy, że elektorat RM to mniej więcej 5-6% całości elektoratu. Jeśli odejmiemy go od tychże 19% to zostaje 13-14%. W wielu sondażach poparcie większe mają nie tylko Tusk, Kwaśniewska lub Cimoszewicz, ale nawet Andrzej Olechowski. Lech Kaczyński ma szanse zająć już nie tylko 3, ale nawet dopiero 4 miejsce.

Co stanie się po klęsce wyborczej Lecha Kaczyńskiego? W PiS rozpocznie się okres „rozliczeń”, który zakończy się hobbesowską wojną „wszystkich ze wszystkimi”, upadkiem despotii Jarosława Kaczyńskiego i ostateczną dezintegracją tej partii. Zwracam na to uwagę wszystkim tym, którzy uważają, że od kilku lat zachowuję się niezgodnie z zasadami „politycznego realizmu” (którego pochwałę zawsze głosiłem). Mówiono mi, że PiS jest jaki jest, ale „realista” powinien go poprzeć, bo nie ma dla prawicy alternatywy. Bardzo mi przykro, ale ta interpretacja „realizmu politycznego” jest jeszcze nazbyt życzeniowa. Pomijając to, że ja nie dostrzegam owej rzekomej wyższości PiS nad PO (pod względem ideowym i politycznym), to „realizm polityczny” wydaje się dziś mówić co innego: „realizmem politycznym” jest nie popieranie czy zapisywanie się do PiS, ale do PO. Budowa „prawicowego” skrzydła w PO – obok Gowina – jest najprawdopodobniej przyszłością polskiej „prawicy”.

Lech Kaczyński w dniu jutrzejszym, podpisując Traktat Lizboński, wbił gwóźdź do trumny politycznej własnej, swojego brata i swojej ukochanej partii. Po utracie poparcia elektoratu radio-maryjnego nie ma już szans nie tylko na wygranie wyborów prezydenckich (te szanse utracił już dawno), ale ma niewielkie szanse, aby dostać się do 2 tury wyborów. Lech Kaczyński, a za nim PiS, zmierzchają, spadają do 2 ligi politycznej. Polska scena polityczna wkrótce będzie wyglądała następująco: po prawej stronie pobite resztki po PiS bluzgające epitety na „reżim Tuska”, potem gigantyczne centrum zajęte przez PO, a na lewym skrzydle taki „czerwony PiS”, czyli zmarginalizowane SLD. Fachowo w politologii nazywa się to mianem systemu partyjnego z partią dominującą (system hegemoniczny); bardziej potocznie: rządy Frontu Jedności Narodu. Z Donaldem Tuskiem jako królem i cesarzem tego politycznego układu.

Adam Wielomski

 

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka